środa, 30 lipca 2014

Rozdział 5 "Kochać można tylko raz, później pozostaje tylko niepewność."




                                                       Rozdział dedykowany Shaunie.  Dziękuję za pomoc Słońce. 



Miała cel, jednak szła tam, gdzie nogi ją poniosły.

Jak szary cień.

Nikt jej nie widział, nie zwracał uwagi. 

Niewidzialna?

Włosy nachodziły na jej bladą twarz i lekko spuchnięte oczy. Kroczyła powoli, porządkując wszystkie myśli, jak w szufladkach. Doszła do celu. Analizowała w głowie każdy szczegół miejsca, które tak dobrze znała. Pojedyncze samochody przejeżdżają, i znikają.

Z naszej pamięci?

Ludzie przechodzą obojętnie, nie zwracając najmniejszej uwagi. Czasem spojrzą lodowatym spojrzeniem, jednak są zajęci swoimi własnymi sprawami. Rozpamiętywała z żalem. Co najlepszego zrobiła? Nic takiego, taka jest prawda. Jednak nie dla niej. Ciążyło w niej ciągłe poczucie winy. 
-Wyrzuć to z siebie, wyrzuć! -krzyczała, ciągnąc się za włosy.
Usiadła, starając się utrzymać równowagę. 

Jeden oddech.

Siedziała, delektując się ciszą i spokojem. Ciepłym wiatrem, otulającym jej ciało. Samotnością. Przekręcając delikatnie głowę, ujrzała chłopaka, zmierzającego w jej kierunku.

Czar prysł.

Gwałtownie wstała z ławki, udając się szybkim krokiem do budynku studia.
-Ludmiła, czekaj!
Przeklęła w myślach. Zaciskając wargi, odwróciła się powoli twarzą do rozmówcy.
-Czego chcesz? -syknęła, czując jak złość w niej buzuje.
-Porozmawiać. Będziesz udawać, że nic się nie stało?
Dokładnie tego by chciała. Po prostu zapomnieć,wyrzucić z pamięci. Szkoda, że to nie jest takie łatwe, jak myślała.
-O to właśnie chodzi, Federico. Nic się między nami wydarzyło. Jeśli chodzi o ten pocałunek... -odwróciła wzrok. -Byliśmy pod wpływem alkoholu, to nic nie znaczyło.
Serce go zakuło. Słowa dziewczyny były bolesne, i to bardzo.
-Spójrz mi w oczy, i powiedz, że nic do mnie nie czujesz. -spojrzał w głąb oczu dziewczyny. Były przerażona, ale pewna siebie. Smutna, ale wesoła. Zła, ale szczęśliwa.
-Miałeś dać mi spokój! -zmieniła temat, wycofując się o kilka kroków.

Coraz dalej.

-Nie potrafię, nie rozumiesz? 
Zamknęła oczy, wypuszczając powietrze. Liczyła bicia serca. Było je słychać. Waliło, tak mocno. Próbowała się uspokoić, jednak na próżno.
-Wszystko było dobrze, póki nie pojawiłeś się ty. Namieszałeś w moim życiu. Wszystko zepsułeś, nienawidzę Cię! -krzyknęła, ile tylko miała sił w gardle. Po chwili tego pożałowała. Na jego twarzy malowało się tyle cierpienia, ile jeszcze nigdy nie widziała w żadnym człowieku. -Coś ty zrobiła?
Powoli zaczęła się cofać, próbując nie patrzeć na jego smutne oczy. Uciekła, biegła ile sił w nogach. Zacisnęła oczy. -Nienawidzę siebie, nie cierpię! 
Wpadła do budynku studia, cała zdyszana. Rozejrzała się naokoło, szukając znajomych twarzy. Pustka.

Droga wolna.

W połowie drogi do łazienki, napotkała swojego przyjaciela.
-Wyglądasz jakbyś uciekła z cyrku. -zaśmiał się.
Leon zawsze tak robił. Żartował z wszystkiego, i czasem nie umiał zachować powagi. To ją denerwowało.
-Zostaw mnie. -wydusiła z siebie, czując wielką gulę w gardle.
-Ludmiła, co się stało? -spoważniał.
-Chcesz wiedzieć co się stało? Jestem potworem, to się stało! -podniosła głos. -Ranię wszystkich na których mi zależy. Myślę wyłącznie o sobie. Co chwile kogoś okłamuję i odpycham. Nawet tych, których kocham.
-Mówisz o...-nie dokończył.
-Federico. - szepnęła. Verdas dał jej znać, aby się odwróciła.
Blondynka gwałtownym ruchem głowy spojrzała w tył, i zobaczyła chłopaka, z którym niedawno rozmawiała. -Nic nie słyszał, prawda? -myślała. Patrzyła to na jednego, to na drugiego, aż w końcu wyszła z budynku studia. Zaczęła biec. Nie obchodziło ją to, że za chwile ma lekcje. Nie obchodziło ją nic.

Ucieczka od rzeczywistości - czasem tylko ona pozwala nam zapomnieć o problemach.


                                                      ~~~~~~~~


Poczuła wibracje, w tylnej kieszeni startych spodni. Jednym, szybkim ruchem ręki, wyciągnęła telefon i ciężko usiadła na łóżko.
-Halo? -mruknęła.
-Cześć księżniczko. -słysząc znajomy jej głos w słuchawce, kąciki ust momentalnie się podniosły.
-Nie jestem księżniczką. Raczej kopciuszkiem, bez pantofelków i sukni. -uśmiechnęła się ponuro.
-Dla mnie zawsze będziesz księżniczką. Masz może czas, żeby gdzieś wyskoczyć?
-Dopiero za jakieś dwie godziny. Obecnie jestem trochę zajęta... -ściszyła głos.
Natalia Navarro. Dwa wyrazy, sześć sylab, czternaście liter. Dziewczyna z pozoru normalna, zawsze zadbana, w ładnych ubraniach, uśmiechnięta. Jednak w jej życiu nie było tak kolorowo, jak się wydawało. Rodzice mieli duże kłopoty finansowe. Dziewczyna dorabiała jako sprzątaczka, chodząc od domu do domu. Tylko tak mogła pomóc bliskim. 
-Będę czekać. To jak, 17:00 w parku, pasuje Ci?
-Tak. Muszę kończyć, pa. -nie czekając na odpowiedź, nacisnęła palcem czerwona słuchawką.
Westchnęła głośno, i szybko wróciła do układania rzeczy na półce. Czekał ją jeszcze jeden dom.

                                                         ~~~~~~~


Każdy człowiek nosi w sobie od poczęcia małą iskierkę, którą można rozdmuchać, lub całkowicie zgasić. Niektórzy je utracili, i stali się małymi szaraczkami w wielkim świecie. W ich duszy jest pustka, i choć to czują, nie umieją się tego pozbyć. Chcą z powrotem rozpalić światło. Ale jak?

Opadła bezwładnie na łóżko, chowając twarz w poduszki. Łzy zamazały jej obraz. Pozwoliła im spłynąć po policzkach, mocząc przy tym delikatny materiał, na którym leżała. Spojrzała na sufit pustym wzorkiem, tocząc przy tym nieustanną walkę z myślami, i samą sobą. Usłyszała delikatne pukanie. Podeszła do okna i siadając na dużym, marmurowym parapecie, nuciła swoją ulubioną piosenkę. Patrzyła jak po szybie spadają pojedyncze kropelki deszczu. Niebo płakało. Cierpiało. Tak, jak ona.

Zawołaj swojego anioła.


Drążącymi dłońmi, chwyciła telefon.

Do: Leon <3
Potrzebuję Cię. Przyjdź, proszę.
                    Wysłano: 16:13

-Ludmiła! -usłyszała, że ktoś się chce wejść do jej pokoju.
-Zostawcie mnie, nie chcę rozmawiać! -włożyła słuchawki do uszu. 
"Ludzie (...) 
Dbają tylko o swoje.
Nie pomogą nikomu.
A trzeba pomóc.
Zabijają wzrokiem pełnym zawiści.
Uważają, że są czyści,
Egoiści."

To była piosenka o niej. Właśnie taka była. Egoistyczna.
Ponownie usłyszała pukanie do drzwi.
-Mówiłam, że nie chcę rozmawiać! -krzyknęła. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął Leon. Spojrzał w smutne oczy dziewczyny, i zobaczył w nich coś więcej, niż tylko ból. Ludmiła podbiegła do niego, i wtuliła się, czując zapach perfum, drażniący jej nozdrza. On nie mówił nic, tylko otulił ją swoimi silnymi ramionami.
-Dziękuję. -wyszeptała, odsuwając się od niego. Uśmiechnęła się, mimo smutku który ją przepełniał.
-Nie masz za co. Od czego są przyjaciele?
                                                           


Twój anioł stróż powrócił.

Usiadła z powrotem na łóżku, on zaraz koło niej. Oparła się na jego ramieniu i pozwoliła opaść powiekom. 
-Zrobisz coś dla mnie? -spytał, wąchając jej włosy o jabłkowym zapachu.
-Co takiego? 
-Nie płacz.


Czasami inni, wymagają od nas nieosiągalnych rzeczy, wręcz nierealnych. Jednak nie jesteśmy robotami, ani żadnymi idealnymi maszynami. Podejmujemy decyzje, których później żałujemy. Mówimy czasem o kilka słów za dużo. Nie zawsze wiemy, czego chcemy od życia. Mamy własną ścieżkę, z której zdarza nam się zbaczać. Gubimy się we własnych myślach i problemach, które nas przerastają. Odmawiamy pomocy, choć jest ona konieczna. Popełniamy masę błędów. Jednak mamy do tego prawo, w końcu jesteśmy tylko ludźmi.

---------------------------------------------------------------------
Eh, tak o to przybywam do was z rozdziałem piątym. Krótki, co mam nadzieję, wybaczycie. Przynajmniej w miarę się zmieściłam w terminie. Nie będę już zanudzać.
♥Zostaw po sobie ślad
~Veronica.

niedziela, 27 lipca 2014

LBA

Witajcie skarby. <3
Pierwszy raz zostałam nominowana do LBA. Szczerze mówiąc nie przepadam za tym, bo to straszliwie dużo roboty i w ogóle... Dlatego to jest wyjątek, i robię to tylko raz.



Blogi, przez które zostałam nominowana:
1. http://violetta-moja-historia-viomas.blogspot.com/2014/07/lba-d.html#comment-form
2. http://zostan-tu-ze-mna.blogspot.com/
3. http://federico-story.blogspot.com/

Na pierwszy ogień, idą pytania od Mio ^.^

1. Czym jest dla Ciebie pisanie? 
~To taka jakby ucieczka od problemów. Zapominam wtedy o Bożym świecie. 


2. Kto lub co zainspirowało Cię do stworzenia bloga? ;) 
~Chyba inne blogi. Czytając je, ciągle myślałam, że ciekawie by było, założyć własnego. I jest to "cuś". ^^


3. Czy tylko ja tak bardzo nie znoszę Violetty? ;-; (że postaci xP) 
~Nie, nie lubię jej. Wypowiadałam się wiele razy na asku. ;>>


4. Jeśli czytasz mojego bloga, który one shot jest twoim ulubionym? ;) 
~Nie dawno dopiero zajrzałam, więc ciężko stwierdzić. xD Chyba O Fedemile. (Wiadomo.. ;_;)


5. Twoja ulubiona piosenka? 
~Dużo ich jest, nie ma jednej.


6. Twoja ulubiona seria/trylogia? :D
~Nie mam.. :D


7. Twój ulubiony autor książek? ;) 
~Również nie mam jednego. ;3


8. Jaki styl lubisz bardziej: dialogowy czy opisowy? ;) 
~W sumie zależy, bo jak są same dialogi, to tak nudno, bez uczuć. Ale nie lubię czytać opisów, jak jest ich tak mnóstwo i do tego są długie...


9. Ulubiona pora roku?
~Lato i zima. ;>


10. Cieszysz się, że założyłaś bloga? 
~Jasne! I to bardzo. (Pomińmy to, że często zastanawiam się nad jego sensem.. :c )


Pytania od Mai. ;3

1. Czy przy pisaniu towarzyszą ci jakieś emocje?
~Tak, dużo ich. 


2. Co jest twoją inspiracją
~Blogi innych osób. 


3. Od jak dawna piszesz?
~Od dziecka. Jako pięciolatka pisałam opowiadania o Kucykach Pony. Jeju, zabijcie mnie.. ;_;


4. Co sprawia, że się uśmiechasz?
~Ja się śmieję praktycznie non stop, bez powodu. :)))

5. Ulubiona postać filmowa/książkowa/serialowa? Za co ją lubisz?
~Ludmiła? XD Jest inna od wszystkich postaci, wybacz za brak rozpisania.


6. Co robisz, gdy się nudzisz?
~Łażę za moim tatą i gadam "Tatoooo, nudzi mi sięęęę" :D


7. Ulubiony cytat?
~Kocham cytaty, więc dużo ich. <3 Ale dam jeden: "Lepiej, żeby nienawidzili mnie za to, kim jestem niż kochali za to, kim nigdy nie będę" 


9. Kim chciałabyś być w przyszłości? Dlaczego akurat tym?
~Niestety, brak planów. :c

10. Masz jakieś fobie?
~Przed osami, pszczołami, bąkami, przed burzą w nocy. XD


11. Masz jakąś pasję?
~Pisanie na pewno. ;>

Pytania od Fruits ;)

1. Lubisz wyróżniać się z tłumu?
~Ą no nawet lubię.. XD

2. Opisz siebie.
~Nieśmiała, ale odważna.. :D Niecierpliwa, męcząca, zabawna.. Ah ^^ DZIWNA.

3. Wyobraź sobie, że masz magiczne okulary pokazujące twoje życie za 5 lat. Czy możesz nam opisać co widzisz?
~Co to za kreatywne pytania?! Widzę.. mnie. ^^

4. Grasz na jakimś instrumencie?
~Nie, chyba, że zagranie kilku nut na flecie się liczy. :D

5. Jak rozpoczęła się twoja przygoda z pisaniem?
~Pisanie opowiadań o Kucykach o dzieciństwie. ;_;

6. Ulubiona książka?
~Nie mam.

7. Jesteś osobą cierpliwą?
~Ani trochę.

8. Czy uważasz, że człowiek idealny pod każdym względem istnieje? Jeżeli nie, to dlaczego staramy się być perfekcyjni wiedząc, że to się nie uda?
~Nie istnieje. My staramy się być idealni, bo gdzieś w głębi wierzymy, że nam się to uda.

9. Opisz jakąś śmieszną sytuacja, która Ci się przydarzyła!
~Ej Fruśka no.. Tyle tego było, a w dodatku te sytuacje są tak dziwne, że nie zamierza pisać o nich publicznie.. ^^

10. Co Cię najbardziej irytuje?
~Mnie irytuje wszystko. ;DD

11. Jak się poznaliśmy? ^^
~Na asku. :>

NOMINUJĘ:

http://fedemila-4ever.blogspot.com/

MOJE PYTANIA:

1. Na co szczególnie zwracasz uwagę na innych blogach?
2. Czy jesteś osobą tolerancyjną?
3. Dlaczego lubisz pisać?
4. Masz jakieś zwierze?
5. Co robisz, kiedy masz problem? Z kim się nim dzielisz?
6. Co cenisz w ludziach?
7. Jaka była najgłupsza rzecz, którą zrobiłaś?
8. Na jakich portalach masz konto?
9. Jedziesz na En Vivo w Polsce? *.*
10. Ulubiony smak Frugo?
11. Twoja bajka z dzieciństwa?

Tak, tylko jeden, nie czepiać się.. To LBA to dla mnie udręka, więc proszę się cieszyć, że w ogóle wzięłam udział. XD Poza tym, Julcia jest leniwa. c:
To tyle. Co do rozdziału, nie wiem kiedy się pojawi, ale przypuszczam ten tydzień. ;>>

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 4 "Czasami łatwiej jest patrzeć w oczy człowieka którego się kocha i kłamać, aniżeli mówić prawdę. "



                                        Rozdział dedykowany Karoli i Mai. Moje wariatki. ;') <3




Zawsze staramy się zapomnieć o złych rzeczach, które nam się przytrafiły. Mimo, że tego nie chcemy, to one utykają w naszej pamięci, i nie możemy się ich pozbyć, za wszelką cenę. Ciągle uciekamy od nich i żyjemy w strachu, że znów powrócą. Boimy się przegrać z nimi i toczymy nieustanną walkę. Traktujemy nasze myśli jak wrogów, a tak naprawdę, sami nimi jesteśmy.


Kolejny dzień. Kolejne udawanie, nakładanie "niewidzialnej" maski na twarz. A wszystko dla jednej osoby. Matka. Ktoś więcej niż zwykły człowiek, prawda?

 Tęsknota.

Jednak odeszła. Po prostu, z dnia na dzień. Wszystko potoczyło się tak szybko. 

Ból.


Serce Ludmiły rozsypało się na tysiące małych kawałeczków, których nadal nie pozbierała. Nie ma to siły. 

Smutek.

I choć każdy mówi, żeby zapomniała, ona nie umie. Oni nie wiedzą jakie to trudne. Nie rozumieją i nie chcą zrozumieć...


Poczuła łzę, spływającą po jej bladym policzku. Starła ją szybkim ruchem ręki. Pośpiesznie wyszła z domu, aby nie spóźnić się na spotkanie z Federico. Zostało jej mało czasu, więc przyspieszyła tempa.
Mijała uliczki Buenos Aires, szybkim krokiem. Mrużyła delikatnie oczy, przez słońce, które ją raziło. Z oddali zauważyła jakieś dziecko. Była to mała dziewczynka. Siedziała na chodniku, przed nią znajdowało się małe, puste pudełeczko. Była strasznie blada i wychudzona, miała na sobie podarte ubrania. Jej oczy były wypełnione smutkiem. Ludmile aż krajało się serce. Powoli zaczęła wyciągać portfel z torebki, ale spostrzegła się, że jest niedaleko Studia. Nie chciała, by ktoś ją zobaczył, jak lituje się nad innymi ludźmi. Bo przecież TA Ludmiła, którą wszyscy znają, nikomu nie współczuje...
                                                        ~~~~~~
Weszła do sali, w której czekał już Federico.
-Cześć, możemy zaczynać?
-Tak. -odpowiedziała, odkładając swoją torbę. Podeszła do wielkiego lustra i zaczęła wiązać włosy w wysokiego koka. W odbiciu zauważyła, iż Włoch, bacznie się jej przyglądał. Już miała coś powiedzieć, jednak w porę ugryzła się w język.
-Ok. Proponuje coś takiego. Dwa kroki w prawo, dwa w lewo, a potem ręce do góry. Co ty na to?
-Chyba żartujesz. Z czymś takim na pewno nie wygramy. -prychnęła.
-Dobra... -westchnął. To może tak? Dwa kroki do tyłu... -dalej nie słyszała.
 Myślami była daleko i w ogóle nie słuchała, co mówi. Dręczyły ją wyrzuty sumienia. Mogła tyle dać, jednak jej duma nie dała za wygraną.
-Niech będzie. -nie mogła się tak łatwo zgadzać na jego pomysły, chociaż tak naprawdę, w ogóle nie widziała, co robił. -Na koniec, można dodać obrót w prawo.
-Przećwiczmy to, co na razie mamy.
Zaczęli tańczyć. Ludmiła kompletnie nie mogła się skupić, jej głowę non stop zaprzątała dziewczynka z ulicy.
Oboje zakręcili się w przeciwnym kierunku, co skończyło się zderzeniem.
-Pomyliłeś się. -syknęła.
-Sama mi powiedziałaś, że obracamy się w prawo.
-Ja się nie mylę. -powiedziała cicho, odwracając wzrok.
Podszedł bliżej niej. Czuła jego oddech i ciepło, bijące z serca.
-Ludmiła, to nic złego popełniać błędy, wiesz? Jesteśmy tylko ludźmi, nie żadnymi idealnymi robotami.
Uniosła głowę i spojrzała w jego hipnotyzujące, brązowe oczy.
-Jesteś beznadziejny. -wzięła swoją torbę i wyszła z sali.

                                                  ~~~~~~~~

Walcz o każdy dzień, jakby następny miał nie nastąpić. Walcz o każdą chwilę, jakby miała być ostatnią. 
Ludzie wdeptali ją w ziemię, niszcząc wszystko o co walczyła przez te lata. Straciła wszystko. Nadzieję, marzenia, miłość. Płomyki spokoju już nigdy nie wrócą do jej oczu, a kamienie pod stopami, będą raniły  boleśnie obdarte do krwi stopy. 


Stała przed dużym lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu. Krzywe kolana, za duży brzuch, zbyt wystające kości policzkowe, zniszczone włosy. Krytyka, obraza, brak wiary. Była swoim największym wrogiem.
-Jestem beznadziejna! -krzyknęła, kopiąc nogą w komodę, strącając tym samym kilka kosmetyków.
Poczuła, jak ktoś kładzie jej rękę na ramieniu.
-Jesteś wspaniała. Tylko masz małe poczucie własnej wartości. -oznajmiła, kładąc rzeczy z powrotem na swoje miejsce. -Siadaj, robimy Ci makijaż.
-Lu, naprawdę muszę? Nie chcę iść na tą imprezę. I tak nie zwróci na mnie uwagi. -szepnęła, posłusznie siadając na krzesło.
Widziała o tym, i to doskonale. Nikt nie nawet na nią nie spojrzy, była tego pewna. Bo niby po co, mieli by sobie zaprzątać głowę kimś takim, jak ona?
-Przestań gadać głupoty. Tak nie jest, dobrze o tym wiesz. -mówiła, nakładając tusz do rzęs.
-To dlaczego nie mam chłopaka?
Blondynka przez chwilę milczała, zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Po prostu nie spotkałaś odpowiedniej osoby. Ja też nie mam. -wiedziała, że powód braku partnera, jest zupełnie inny niż przyjaciółki, jednak nie chciała nic mówić.
-Minie jeszcze tydzień i będziesz spotykać się z Federico, mogę się założyć. 
-Wcale nie. Nie wierć się, już prawie gotowe. -zmieniła temat, kończąc makijaż.
-No i jest. Spójrz w lustro. Kogo widzisz? -spytała, siadając koło Natalii.
-Siebie. -odpowiedziała niepewnie.
-A ja widzę śliczną, utalentowaną dziewczynę, z wielkim sercem. Jesteś naprawdę świetna, i musisz w końcu w siebie uwierzyć.
-Jesteś kochana. Dziękuję.


                                               ~~~~~~~~~~~~

Blondynka weszła do klubu, rozglądając się naokoło. Znajdowało się w nim mnóstwo ludzi, którzy tańczyli, pili i śmiali się do rozpuku. Grała głośna muzyka, od której aż bolały uszy. Przy barku siedzieli ludzie sączący alkohol i co chwilę sięgali po kolejne kieliszki. Zauważyła kilka znajomych jej twarzy, w tym kompletnie upitego Diego, a zaraz obok Leona. Podeszła szybkim krokiem do przyjaciela, przeciskając się przez tłum ludzi.
-Leon! Leon! -krzyczała. -Jesteś totalnie pijany, odstaw to piwo! 
-Lu, wyluzuj. To jest impreza, tu się pije. Jesteś strasznie sztywna.
Mimo, że wiedziała, iż chłopak jest pijany, uraziło ją to. -Wcale nie jestem sztywna -mówiła sama do siebie. -Ferro, kogo ty okłamujesz?
Podeszła do lady, siadając na wysokim krzesełku.
-Mojito poproszę. 
Już po chwili, braman podał jej drinka, którego wypiła duszkiem. Po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Przeczesała włosy jednym ruchem ręki, i pewnym krokiem, udała się na parkiet. Powoli ruszała się w rytm muzyki. Poczuła silne, męskie dłonie, na jej talii. Odwróciła się gwałtownie, spoglądając na nieznajomego chłopaka. Oczy się rozszerzyły, a serce zaczęło mocniej bić. -Nie bądź sztywna, Lu -myślała.
Przymknęła delikatnie powieki i oddała się obcemu. Chłopak przycisnął ją do ściany, gładząc rękom po całym jej ciele. Sama nie wiedziała, czemu na to pozwalała.
-Zostaw mnie. -odezwała się w końcu. -Słyszysz? -mówiła, lecz on nie przestawał. -Puszczaj! -krzyczała, jednak nikt jej nie słyszał. -Proszę, pomocy... -po jej twarzy spłynęła słona łza. Łza bezsilności.
-Powiedziała, żebyś ją zostawił. -usłyszała dobrze znany jej głos.
 Gwałtownie odwróciła głowę, spoglądając na znajomą sylwetkę. Z nadzieją w oczach, spojrzała na Włocha. Posłała mu błagalne spojrzenie. Chłopak zbliżył się do obcego, zacisnął dłoń w pięść, i jednym ruchem ręki, uderzył go w twarz. Blondynka odskoczyła przynajmniej na metr i wstrzymała oddech. Zakryła oczy rękoma. -Wszystko będzie dobrze -zaprzątało jej myśli. Po kilku chwilach spojrzała niepewnie przed siebie. Ujrzała Federico, i patrzących się na nią ludzi. Zagryzła wargę, błądząc nerwowo wzrokiem po sali, jakby szukając pomocy w tłumie ludzi.

W tłumie, jednak samotna.

Powoli zaczynało jej brakować tlenu. Każda para oczu patrzyła to na nią, to na Federico, bądź nieznanego jej faceta. Przełknęła nerwowa ślinę, czując ciepły uścisk męskiej dłoni. Włoch chwycił ją na nadgarstek i wybiegł z pomieszczenia, ciągnąc za sobą dziewczynę. Przebiegli przez tłum ludzi, wychodząc z budynku. Jej nozdrza rozszerzyły się, wdychając świeże powietrze. Uniosła głowę ku ciemnemu niebu, a na jej twarz zaczęły spadać przezroczyste kropelki deszczu. Przeszedł ją dreszcz, przez zimno panujące na dworze. 
W końcu chłopak zatrzymał się przy małej, drewnianej ławce pod daszkiem. Usiedli, a Ludmiła dopiero teraz zauważyła, że z nosa Federico cieknie krew. Ręce całe zaczęły jej się trząść. 
-Federico, j-ja, dziękuję. Naprawdę, tak bardzo Ci dz-dziękuję. -jąkała się. Nie mogła nic z siebie wydusić. Czuła wielką gulę w gardle, przez którą nie umiała niczego powiedzieć.
-Nie masz za co. Wszystko ok, dobrze się już czujesz?
Na początku nie zrozumiała pytania, lecz po chwili zdała sobie sprawę z powagi sytuacji. Przecież mogło dojść do czegoś dużo gorszego. Łzy cisnęły jej się do oczu. -Nie płacz, nie płacz, nie przy nim -podpowiadał rozum. -Płacz, to nic złego -podpowiadało serce.

Kogo słuchać?

Po jej twarzy zaczęły spływać liczne łzy. Była zła, że nie umie nad sobą zapanować. Chłopak wziął ją w swoje objęcia. Wiedział, że jedyne co może teraz zrobić, to czekać.
-Powiedz mi jedną rzecz. -wyswobodziła się z jego uścisku. -Dlaczego to wszystko dla mnie zrobiłeś, po co to? -blondynka zadała pytanie, które męczyło ją od początku tej sytuacji.
-Bo jesteś dla mnie ważna.
Poszerzyła delikatnie oczy, bacznie mu się przyglądając. Zaczął się przysuwać. 

Coraz bliżej, i bliżej.

Ich usta dzieliły milimetry. -Ferro, opanuj się. Położyła delikatnie dłonie na jego torsie, tym samym odpychając go do tyłu.
-Nie mogę. -pokiwała przecząca głową.
-Proszę. Pozwól mi na jeden pocałunek, a dam Ci spokój. -ponownie zaczął się przybliżać, nie czekając na zgodę blondynki. Chciała tego. Wiedział o tym, ona też. Oboje chcieli. Czuła jego oddech na swojej skórze i zapach perfum, przy których nie mogła się skupić. Ludmiła nie mogąc znieść odległości między nimi, wpiła się w jego usta. Położyła mu ręce na karku, on zaś wplótł rękę w jej blond włosy, które kręciły się od wilgoci. Trwali złączeni, mieli wrażenie, że przez wieczność. Ale jednak koniec musiał nadejść. 
Odsunęli się od siebie powoli, ciężko oddychając. Federico pogłaskał wierzchem dłoni zaróżowiony policzek dziewczyny, jednak Lu oddaliła ją. 
-Jesteśmy wrogami, nie zapominaj o tym. -szepnęła, wstając gwałtownie z ławki. 

Uciekniesz przed wszystkimi, tylko nie przed samym sobą.

------------------------------------
Jeju, w końcu jest. Znowu musieliście tyle czekać. Myślałam, że w wakacje będę miała więcej wolnego czasu, najwyraźniej się pomyliłam.
Jest dobrze. Znaczy nie dobrze, ale lepiej. TROCHĘ. Bo ten rozdział podoba mi się bardziej, od poprzedniego. Nie wiele, ale zawsze coś, prawda? 
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Wątpie, ale jednak jest nadzieja. <3
~Veronica

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 3 "Nikt nie jest tak silny, jak nam się wydaje."





Blondwłosa dziewczynka, siedziała na kolanach swojej mamy, tuląc się no niej.
-Kochanie, obiecasz mi coś? -spytała matka, głaszcząc długie włosy córki.
-Co takiego?
-Obiecaj mi, że nigdy się nie zakochasz. Choćby nie wiem co.
-Dlaczego mamusiu? -zapytała, delikatnie podnosząc głowę, aby spojrzeć na matkę. Była smutna, wręcz załamana. Jej wzrok był pusty.
-Bo ludzie są źli, słońce. Prawdziwa miłość nie istnieje. Pokochasz kogoś, a zanim się spostrzeżesz  ta osoba odejdzie i złamie Ci serce. A ty nie zapomnisz i będziesz cierpieć. Cokolwiek byś nie zrobiła i tak, wszystko skończy się źle. Dlatego lepiej, żebyś nigdy nie zaznała takiego uczucia, jakim jest miłość. Obiecujesz mi?
-Tak. -odpowiedziała, zauważając uśmiech, na twarzy swojej rodzicielki.
-Na mały palec?
Blondynka uśmiechnęła się pogodnie i podała mały paluszek.

                                         Obietnica została zawarta.

Podniosła się gwałtownie do pozycji siedzącej. Jej oddech robił się coraz płytszy, serce biło coraz szybciej, a na rękach pojawiła się gęsia skórka. Rozejrzała się naokoło, Biała toaletka, na której stała masa kosmetyków, brzoskwiniowe ściany, dębowa podłoga, gdzie walała się masa butów różnego fasonu. Była w swoim pokoju. Odetchnęła z ulgą i położyła się z powrotem na łóżku. Była cała roztrzęsiona i nie mogła uspokoić oddechu. Obracała się z boku na bok, jednak, na próżno. Uszy co chwilę dosłuchiwały się cichych szmerów, a oczy niespokojnie błądziły wzrokiem po pokoju. 5:17. Nie wytrzymała. Wstała z łózka, ubrała legginsy, bluzę oraz buty sportowe i po cichu udała się do drzwi wyjściowych, aby nie obudzić domowników. Wyszła z domu, zakładając słuchawki na uszy. Odpłynęła do swojego świata. Biegła ile sił w nogach.Nie miała pojęcia gdzie w tej chwili się znajduje i dokąd zmierza, ale w teraz to nie miało znaczenia. Ważne, by mogła wyrzucić z głowy wszystkie czarne myśli i zapomnieć o problemach.
Biegnąc, poczuła uderzenie. Upadła na ziemię, czując przy tym ogromny ból. Chwyciła się ze głowę, nie patrząc na osobę, z którą przed chwilą się zderzyła.
-Uważaj jak leziesz idiot...Leon? -spytała zdziwiona, patrząc na swojego przyjaciela, przebranego w dresy. -Co ty tutaj robisz?
-Wygląda, że to co ty. Nic Ci nie jest? -podał jej rękę, aby wstała.
Momentalnie zrobiło jej się słabo, nogi miała jak z waty.
-Nie, trochę boli mnie głowa, poza tym, jest dobrze. -wymusiła słaby uśmiech. -Wiesz może, jak wrócić do mojego domu? Nie wiem za bardzo, gdzie jestem. -rozejrzała się naokoło, po nieznajomej okolicy.
Leon tylko uśmiechnął się szeroko i zaczął biec w stronę wyznaczonego mu miejsca.

~~~~~
Tymczasem kruczowłosa dziewczyna, szła uliczkami Buenos Aires. Wiatr rozwiewał jej niesforne kosmyki włosów na wszystkie strony, a słońce delikatnie raziło jej czekoladowe oczy. Przymrużyła je i zaczęła myśleć. Wyobrażała sobie, jak to jest mieć osobę bliską sercu. Kogoś, kto kocha. Prawdziwie, bez udawania. Robi śniadanie do łóżka, całuje w czoło, przytula. Zastanawiała się, czy spotka kiedyś taką osobę, przy której zawsze będzie się czuć bezpiecznie i zaufa bezgranicznie.
-Natalia! -usłyszała za sobą znajomy głos. Odwracając się, ujrzała Maxi'ego. Był cały zdyszany.
Serce zaczęło jej bić mocniej, a ona momentalnie przybrała czerwony kolor.
-Idziesz do studia? -spytał, uśmiechając się przyjaźnie do dziewczyny.
Nie odpowiedziała, jedyne na co było ją stać, to kiwnięcie głową. Była bardzo nieśmiała. Już od dawna próbowała zmienić w sobie tę cechę, jednak -na próżno. Nienawidziła  siebie samej, krytykowała się na każdym stopniu. Nie angażowała się w nic, bo wiedziała, że i tak jej się nie uda. Jedyne, co robiła, to porównywała się do innych.
-Mogę pójść z Tobą?
-Tak. -odpowiedziała cicho.

~~~~~
Zastanawiałeś się kiedyś nad swoim życiem?
Czy kiedykolwiek myślałeś nad tym, co by się wydarzyło, gdybyś pewnej rzeczy nie zrobił?
Gdybyś cofnął czas i odwrócił swój błąd, swoją pomyłkę?
A może chcesz skoczyć w przyszłość?
Dowiedzieć się, co Cię czeka?

Nie mogła się skupić na zajęciach. Czuła, że zaraz rozsadzi jej czaszkę. Przed oczami miała mroczki i w ogóle nie docierały do niej słowa, wypowiedziane przez nauczycielkę.
-Ludmiła, dobrze się czujesz? -Angie zmierzyła ją wzrokiem.

Nie udawaj, że jest dobrze, skoro tak nie jest.

Pokiwała znacząco głową, chociaż było z nią coraz gorzej. Jej oddech powoli zaczynał robić się płytki, a ona ledwo siedziała na krześle. Powieki powoli się zamykały, lecz ona nadal toczyła z nimi nieustanną walkę. Wstrzymała powietrze, a do jej oczu napłynęły łzy. Łzy bezsilności.

Nie możesz żyć w kłamstwie, uciekając od życia.

Uniosła głowę, spoglądając na resztę uczniów. Wypuściła powietrze, jednocześnie opuszczając powieki. Jedyne co widziała, to ciemność.

~~~~~~
-Boję się, tak cholernie się boję. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś jej się stało. -hiszpanka chodziło w kółko, ciągnąc się za swoje włosy.
-Natalia, uspokój się. Ona tylko zemdlała. Wszystko będzie dobrze. -chwycił ją za rękę.
Ukradkiem spojrzała na ich splecione dłonie. Wzięła dwa wdechy i zaczęła mówić, tym razem spokojniej.
-Maxi, nic nie rozumiesz. Ludmiła jest jak moja siostra, znamy się od kilku lat. Jest dla mnie niesamowicie ważna, nie masz pojęcia jak. Jest jedyną osobą, na którą mogę liczyć.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze, tak? -uśmiechnął się pogodnie, dodając dziewczynie otuchy.
Był cudowny. Znają się już tyle czasu, a ona nigdy nie widziała w nim tego, co teraz. Nie zauważyła jego hipnotyzujących brązowych tęczówek, jego uśmiechu. Poczuła coś dziwnego... Czy to właśnie jest miłość?

~~~~~~

I tak walczę sama ze sobą. 
Walczę ze swoimi słabościami, by im nie ulec.
Walczę z lękiem, obawami, wycofaniem się. Jednak nie ma odwrotu.

Przed oczami miała ciemność. Nie mogła otworzyć oczu, jednak słyszała otaczające ją dźwięki. Z trudem podniosła ociężałe powieki, lecz od razu oślepiło ją światło, panujące w pomieszczeniu. Ujrzała stojącą nad nią pielęgniarkę, a zaraz obok Federico.
-Co ty tu robisz? -podniosła się na równe nogi. Zakręciło jej się w głowie, ale Włoch przytrzymał ją, aby nie upadła. Wydobyła się z jego objęć i usiadła z powrotem. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Białe, ponure ściany, wszędzie leki i bandaże.
-Mogę już iść do domu? -spytała. Za oknem panowała ciemność, gosposia na pewno się o nią martwi, nie wspominając już o siostrze.
-Czy któryś z rodziców, może Cię odebrać?
Blondynka poczuła, jak pieką ją oczy. Zamrugała nimi kilka razy, aby łzy nie spłynęły po jej policzkach.
-Obawiam się, że nie. -powiedziała, ściszonym głosem. Jej wzrok utkwił w podłodze. Włoch spojrzał na nią podejrzliwie. Miał wrażenie, że coś ukrywa.
-Federico odprowadzi Cię do domu.

Dlaczego akurat on?

Nie sprzeciwiała się. Wiedziała, że przegrała.

Szli w milczeniu. Dla Ludmiły ta cisza była bardzo krępująca, dla niego jednak nie, gdyż mógł w spokoju nacieszyć się obecnością blondynki. Odezwała się pierwsza, aby przerwać niezręczne milczenie.
-Przepraszam za dzisiaj, przeze mnie nie było próby...
-Przestań, nie obwiniaj się za to. Na szczęście nic Ci się nie stało.
Kąciki ust dziewczyny, delikatnie uniosły się ku górze.

Mówią, że najpiękniejszy uśmiech ma ten, który najwięcej wycierpiał.

-To tutaj. -wskazała ręką na śliczny, duży dom. -Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. -już miała iść, kiedy Federico złapał ją za nadgarstek.
-Czekaj. Chcę Cię o coś zapytać. Czy naprawdę jesteś taka, za jaką się podajesz? -zapytał, stając naprzeciwko niej. Trzymał ją za nadgarstki, uniemożliwiając ucieczkę.
Blondynka zacisnęła usta w cienką linię, unikając spojrzenia Włocha.
Od odpowiedzi uratowała ją siostra, która właśnie wyszła przed dom.
-Lu, wróciłaś! To Twój chłopak? -spytała, wskazując palcem na Federico.
Ludmiła speszyła się i spojrzała ukradkiem na Fede, który był wyraźnie rozbawiony tą sytuacją.
-Nie, to nie jest mój chłopak. Federico, to moja siostra, Livi. 
-Cześć mała. -przywitał się.
Od razu było można dostrzec u niego smykałkę do dzieci. Obydwoje zagłębili się w rozmowie, nie zważając uwagi na stojącą obok Ludmiłę. 
-Może zostaniesz u nas trochę? 
Blondwłosej stanęło serce. Nie mogła na to pozwolić. Miała ochotę udusić swoją siostrę. Federico najwyraźniej to zauważył.
-Wydaje mi się, że Twoja siostra nie ma na to ochoty. -oznajmił, patrząc na Lu. -Poza tym, muszę wracać, jest już późno. Do zobaczenia. -odszedł.
Dziewczyna od razu pobiegła do swojego pokoju. Z hukiem zatrzasnęła drzwi i zsunęła się po nich. Ukryła twarz w dłoniach. Zacisnęła zęby i zamknęła mocno powieki. "-Dasz radę, dasz rade!" 
Poddała się. Już po chwili poczuła słone łzy, spływające po jej bladych policzkach. A co było powodem jej płaczu?
Zakochała się. 

-----------------------
Dobra, nie chcę już nic mówić. 
Powiem tylko tyle, że po przeczytaniu tego rozdziału, zastanawiałam się nad sensem tego bloga. Więc serio: Jest ŹLE. 
Nie dedykuję nikomu rozdziału, bo uważam, że jest za kiepski. W dodatku, musieliście czekać ponad dwa tygodnie.
Kompletnie zawaliłam, przepraszam.